Marki zmieniają model rekrutacji. Chcesz pracować w sklepie? Powinieneś być influencerem

Marki są coraz bardziej świadome tego, że bez połączenia się ze światem mediów społecznościowych nie mogą istnieć. Nie wystarczy jednak stworzyć swojego kanału w “socialach” i liczyć na krociowe zyski. Trzeba korzystać z pracy tych, którzy najlepiej odnajdują sie w internecie – z influencerów. Wiedzą to już nie tylko sprzedający w sieci, ale też właściciele stacjonarnych sklepów. Podczas rekrutacji wpis w CV o prowadzeniu konta w mediach społecznościowych gwarantuje lepszą pozycję w wyścigu o posadę. 

Connie Nam, założycielka będącej ponad dekadę na rynku brytyjskiej marki biżuterii Astrid & Miyu, nie ma wątpliwości. Przekonuje, że pracownicy sklepów i ich interakcja z klientami jest coraz ważniejsza dla marek. Kupujący są znacznie bardziej wymagający, dopytują o więcej szczegółów i chcą rzetelnych recenzji – najlepiej na podstawie doświadczeń samych sprzedawców. Opinia o produkcie ma być na wyciągnięcie ręki, a właściwie jednego internetowego kliknięcia. Coraz częstsza jest bowiem praktyka sprawdzania opinii w domu i dopiero po tym ewentualny klient może pojawić się w galerii. To szczególnie ważna informacji dla tych, którzy sprzedają produkty hybrydowo – stacjonarnie i w internecie.

Dla marki Astrid & Miyu sprawdzanie działalności w internecie potencjalnego pracownika jest integralną częścią rekrutacji, tak jak np. tradycyjna rozmowa z kierownictwem sklepu, których ma ponad 20 na całym świecie. Masz już znaczną liczbę obserwujących w mediach społecznościowych? Dla Astrid & Miyu to skarb, bo dajesz jej możliwość budowania świadomości marki wśród nowych odbiorców. 

Przedstawicielka brytyjskiego sklepu podkreśla, że wśród klientów jej marki biżuteryjnej jest wielu takich, którzy są aktywni w mediach społecznościowych. Dlatego obecność twórców internetowych, nie tylko w samej promocji produktów, ale też w procesie sprzedaży jest istotnym czynnikiem, który może podnieść zyski. Zaznacza też, że z obserwacji dla jej marki – prężnie działającej, ale przecież nie największej w branży – influencerzy z milionami obserwujących nie wpisują się w jej potrzeby. Lepsza jest praca z większą grupą, która ma mniej fanów. Dlaczego? Ich publiczność jest o wiele bardziej zaangażowana, czują połączenie z twórcą i zdecydowanie bardziej ufają w ich porady czy sugestie – tłumaczy Michał Jeska, CEO oyou.me, polskiej firmy wprowadzającej na polski rynek innowacyjny model współpracy marek z influencerami pod postacią sklepów butikowych z wykorzystaniem rozwiązań web3.

Magia skojarzenia 

Czy jednak wystarczy zaprosić do współpracy “pierwszą lepszą” osobę związaną z mediami społecznościowymi? Astrid & Miyu opisuje swój proces rekrutacyjny jako bardzo szczegółowy. Osobista rozmowa i pytania dotyczące m.in. historii obecności w social mediach, motywacji do działania w sieci i dalszych planach. Potem szkolenia, zarówno z tego jak troszczyć się o klientów, ale też z oferowanych produktów. Jak tłumaczy właścicielka “poszukujemy samoświadomości i wrażliwości, ponieważ chcemy, aby wydobyły to również u naszych klientów, aby pomóc w budowaniu naszej społeczności”. 

Dzięki temu zatrudniono choćby Darylle Sargeant, która brała udział w brytyjskiej edycji programu telewizyjnego „Love Island”. Na swoim Instagramie ma ponad 135 tys. obserwujących. Publikuje posty o Astrid i Miyu, przedstawia rekomendacje lub udziela wyjaśnień na temat noszenia produktów marki i korzystania z innych usługi. Obok tego umieszcza swoje „prywatne” posty o jej działalności poza sklepem np. związane z piercingiem. 

Piercing i biżuteria plus rozpoznawalna twarz dla konkretnej grupy odbiorców brzmi jak plan idealny. Dobór odpowiednich twórców internetowych do marek to podstawa. Podróżnicy raczej nie powinni promować sprzętu gamingowego. Skojarzenie obu stron ze sobą to jedno. Pomagają przy tym również rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji. Potem trzeba jednak określić cały plan na promocję. Dobrać odpowiednie produkty i wybrać sposób promocji, tak aby nie zrazić do siebie dotychczasowych obserwujących – opisuje Michał Jeska z oyou.me, który podkreśla też wagę logistyki i skrócenia procesu sprzedaży, który może odbywać się już w specjalnie przygotowanych sklepach influencerów. Tak aby potencjalny klient nie został rozproszony, gdy będzie musiał samodzielnie odszukać produkt w sieci.

Chcemy towaru, ale też przeżyć

Ekspert oyou.me zwraca uwagę również na znaczenie influencerów i nanoinfluencerów (to ci z mniejszą liczbą obserwujących, ale ze zbudowaną społecznością wokół wąskiej branży) nie tylko dla promocji produktów, ale też dla „sprzedaży doświadczeń”. 

To szczególnie ważne dla tych sklepów, które nadal działają stacjonarnie. Jak zachęcić klientów, żeby ruszyli się do galerii, jeśli wszystko mają pod ręką i w kilka chwil mogą kupić interesujący produkt? To twórca internetowy może być tym przekaźnikiem. Może pokazać, że dobrze bawił się w sklepie i warto dla niego opuścić cztery ściany. Marki muszą jednak wcześniej zadbać o to, żeby rzeczywiście zafundować klientom coś ciekawszego niż tylko tradycyjna ekspozycja – podkreśla Michał Jeska.

Aime Leon Dore, amerykańska marka modowa, pokazuje, że nie wystarczy jednak tylko ustawić kilka modnych sof i zagwarantować profesjonalną obsługę. W swoim londyńskim sklepie poszli o krok dalej. Za grubą aksamitną zasłoną klient prowadzony jest do pokoju przyozdobionym meblami z drzewa orzechowa, na podłogach perskie dywany, o klimatyzacji nie ma sensu wspominać. Przymierzalnia? Specjalne miejsce z idealnym światłem. Po zakupach, za kolejną zasłoną, możesz napić się kawy. 

Brzmi ekstrawagancko i zapewne nie jest to oferta dla każdego. Ważne jest jednak stworzenie takiego idealnego doświadczenia czy  przeżycia, które naprawdę nie musi kosztować majątek. Kilka dobrze dobranych akcentów, dzięki którym klient poczuje się wyjątkowo. Nawet jeśli zrobimy to tylko w kilku sklepach, to poprzez odpowiednią oprawę stworzoną przez twórców internetowych przekaz nowoczesnej i dbającej o klienta marki pójdzie w świat –  przekonuje Michał Jeska z oyou.me. 

Co ciekawe Aime Leon Dore nie opłacał dodatkowo influencerów. To duża marka, która przyciąga “wpływowych”. Interesujące miejsce, w których można nagrać ciekawe filmiki i świetnie dopasowane doświadczenia związane z obsługą i samymi produktami? To wszystko przyciągało tych z dużą liczbą obserwujących, a w ślad za nimi poszli ci mniejsi, którzy uznali, że mogą wykorzystać ten trend w social mediach. Na tym nie kończą się korzyści dla sprzedawcy stacjonarnego. Zaangażowanie cyfrowe przekształca się w zaangażowanie fizyczne. Świadczą o tym kolejki przed londyńskim sklepem  Aime Leon Dore.  

Co można zrobić więcej? Wykorzystać “wyskakujące okienka”. Te w internecie drażnią, ale też przykuwają uwagę. Tym tropem poszła choćby marka kosmetyczna Refy. Uruchomiła ona działający zaledwie przez kilka dni stacjonarny punkt odnowy biologicznej w londyńskim Soho. Prestiżowa i bardzo droga lokalizacja niemal wyklucza postawienie tam salonu na stałe, ale nagle “wyskakujący sklep”, zaciekawił twórców internetowych.  Marka w ciągu kilku dni skupiła uwagę na swoich produktach, ich wykorzystywaniu i wpisywaniu w codzienny styl życia. Oprócz tego na specjalnych sesjach pokazywano wpływ dobrego samopoczucia na życie, a – głównie – uczestniczki “wyskakującego wydarzenia” mogły skorzystać z usług wellness, w tym pilates, jogi i sesji uzdrawiania dźwiękiem. Co najważniejsze dla firmy rozgrzały się też media społecznościowe, a jeden z hasztagów marki może się po tym wydarzeniu pochwalić ponad 200 milionami wejść. I to tylko za sprawą ok. 250 influencerów, którzy przybyli na realne wydarzenie.

Reszta oglądała relację, mogła w tym wydarzeniu uczestniczyć poprzez swoich internetowych przedstawicieli, zadawać pytania. Dla marki takie kilkudniowe spotkanie to też możliwość realnego wsłuchania się w głos klientów. Sprawdzenia co jest dobre, co należy pominąć w przyszłości lub wyjaśnić zadanie. Bezcenna lekcja – podsumowuje Michał Jeska z oyou.me. 

Więcej o druku i branży

Być może wydaje Ci się, że offset jest jedyną techniką drukarską gwarantującą wysoką jakość wydruku. Jednak się mylisz. Druk cyfrowy zrealizowany w profesjonalnej drukarni pozwoli Ci uzyskać jakość wydruku niemal identyczną jak jakość wydruku offsetowego. Jednak ten wariant powinieneś wybrać w dwóch sytuacjach: kiedy zależy Ci na niskim koszcie druku małego i średniego nakładu lub gdy chcesz wydrukować projekt w bardzo krótkim czasie. Druk cyfrowy jest opłacalny przy drukowaniu nawet jednego egzemplarza projektu. Brak konieczności uruchamiania skomplikowanego procesu produkcyjnego sprawia, że Twoja ulotka może być wydrukowana niemal „od ręki”.

Wybierając rodzaj druku, powinieneś kierować się nie tylko jego nakładem czy czasem realizacji. Aby projekt spełnił Twoje oczekiwania, technologia wydruku powinna być dobrana do jego parametrów.

Jednym z nich jest gramatura papieru. Jeśli grubość wybranego przez ciebie arkusza nie przekracza 270 g/, bez obaw możesz zastosować druk cyfrowy. Pamiętaj jednak, że drukarka cyfrowa jest w stanie drukować jedynie na podłożach dość elastycznych. W przypadku sztywniejszego arkusza lepszym rozwiązaniem będzie offset.

Kolejną kwestią warunkującą zastosowanie określonej techniki druku jest format wydruku. Druk cyfrowy zalecany jest do drukowania projektów mniejszych rozmiarów, np.: ulotek, wizytówek, agend konferencyjnych, zaproszeń czy krótkich serii katalogów. Maksymalny format projektu w tym wariancie druku to A3+. Jeśli chcesz wydrukować swój projekt w większym formacie, powinieneś wybrać offset. Ta technika druku doskonale się sprawdza w przypadku wydruku książek, gazet, prospektów czy map. Pamiętaj jednak, że technologie druku cały czas postępują. Na targach branżowych już pojawiają się maszyny do druku cyfrowego obsługujące formaty B2 i B1. Pojawienie się ich w parkach maszynowych polskich drukarni jest kwestią czasu…

Ostatnią rzeczą wpływającą na wybór techniki wydruku jest to, czy przygotowany projekt graficzny ma zostać jedynie powielony czy w trakcie drukowania będą wprowadzane do niego zmiany. Offset działa trochę jak kalka – jeden wzór jest odbijany na każdym z egzemplarzy. Dlatego jeżeli zamierzasz personalizować wydruk, to wówczas musisz wybrać druk cyfrowy. Ta technika wykorzystywana jest chociażby w druku zmiennych danych, kiedy drukowane zaproszenie czy ulotka personalizowane są chociażby imieniem i nazwiskiem osoby, do której ma trafić. Oczywiście istnieje możliwość połączenia obu technologii druku w celu wykonania materiałów spersonalizowanych. Część ze zmiennymi danymi może być wówczas wydrukowana na cyfrze, a pozostała zawartość na offsecie. Innym rozwiązaniem jest również dodrukowanie personalizowanych elementów techniką cyfrową na wykonanych wcześniej na offsecie materiałach. Doświadczony drukarz pomoże wybrać najlepszy wariant personalizowanego wydruku dla Twojego projektu.

Efekt finalny zależy nie tylko od rodzaju druku, który wybierzemy, ale także od pozostałych parametrów, przede wszystkim odpowiedniej gramatury papieru. Jeżeli zdecydujemy się na cienkie, wręcz przezroczyste kartki, niestety musimy liczyć się z tym, że wydruk będzie przebijał na drugą stronę, a papier może szybko ulec zniszczeniu, np. przez gniecenie. Kolejny ważny aspekt to format wydruku. Druk cyfrowy idealnie sprawdzi się przy mniejszych realizacjach, a druk offsetowy przy większych. Warto wziąć pod uwagę również wybór odpowiedniej drukarni. Przed wyborem warto poczytać opinie w internecie i popytać znajomych. Jednym zdaniem: zróbmy porządny research, aby nie popełnić błędu, źle inwestując.

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie „jaki druk jest lepszy - offsetowy czy cyfrowy”, gdyż wszystko zależy od Twoich potrzeb i oczekiwań.

Główną zaletą druku cyfrowego jest fakt, że jego technologia umożliwia wydruk bezpośrednio z pliku w wersji elektronicznej – najczęściej zapisane w formacie PDF, a nierzadko też doc. A to sprawia, że wykorzystanie druku cyfrowego w realizacji konkretnych zleceń możliwe jest można powiedzieć, niemalże od ręki. Z racji na niezbyt wysokie wymagania co do nośnika, przygotowanie materiału do druku jest tanie i krótkie - oczywiście w zależności od nakładów. Przeszkodą może być jednak wielkość, czyli gramatura papieru i format danego projektu. Druk cyfrowy stosuje się najczęściej do wydrukowania projektów o maksymalnej wielkości A3+ - a to zamyka się w obrębie wizytówek, ulotek oraz broszur, których grubość nie przekracza 300g/m2.

Druk offsetowy jest bardziej skomplikowaną i droższą technologią, to opłacalną tylko w zleceniach masowych. W przeciwieństwie do druku cyfrowego druk offsetowy uniemożliwia na zmiany "na bieżąco”. Jednak druk offsetowy to przede wszystkim znakomita jakość – wszystko dzięki rozdzielczości do 4800dpi. A to sprawia, że wysokonakładowe bezproblemowo można wydrukować w niskiej cenie jednostkowej. Druk offsetowy to również większa ilość dostępnych kolorów. Nie jest to jednak typowe koło CMYK, a wzornik pantone, który zawiera w sobie m.in. odcienie złota i srebra, co może dać niesamowite rezultaty zwłaszcza w wymagających projektach.

Wybór może być trudny. Wszystko zależy od tego, czego oczekujesz. Obecnie jakość wydruków zarówno w technice cyfrowej, jak i offsetowej jest na zbliżonym poziomie. Druk cyfrowy jest bardziej wyrazisty, tańszy i szybszy przy mniejszych nakładach. A same wydruki można pozyskać od ręki. Zaletą jest też fakt, że poprawki można wprowadzać w czasie rzeczywistym. Z drugiej strony druk offsetowy to gwarant najwyższej jakości. To również o wiele lepsze możliwości kolorystyczne, a także wierniejsze oddanie barw i półtonów. Minusem jest jednak wolny czas pracy i konieczność początkowego "rozgrzania" maszyny, jednak możliwość druku na wielu materiałach o różnych gramaturach wybacza tą wadę.

Wybór właściwego wariantu wydruku może sprawić wiele problemów, ponieważ część osób zlecających profesjonalny wydruk zupełnie nie orientuje się, na czym polegają obie techniki druku.

W przypadku tradycyjnego druku cyfrowego cały proces polega na naświetlaniu wałka z warstwą fotoprzewodzącą, do której w miejscach gdzie mamy uzyskać obraz podczepiają się drobinki toneru, by następnie podczas przenoszenia na docelowy nośnik (papier) uzyskać wierne odwzorowanie oryginału.

Natomiast wydruk w technologii offsetowej jest znacznie bardziej zaawansowany. Obraz jest w pierwszej kolejności naświetlany na naświetlarce CTP. Kolejno jest przenoszony z płaskiej formy na podłoże drukarskie. Uruchomienie procesu drukarskiego to dość spory koszt w porównaniu z drukiem cyfrowym.

Co ważne, chociaż wiele osób nie zauważa tej różnicy, w druku offsetowym – ze względu na trwałe naświetlanie obrazu na płaskiej powierzchni – nie ma możliwości wprowadzenia zmian w projekcie w trakcie rozpoczętego procesu wydruku.

Biorąc pod uwagę cenę, droższym rozwiązaniem jest druk offsetowy. Wynika to właśnie z wykorzystywanej technologii. Dlatego też ten rodzaj wydruku jest opłacalny przy masowym druku tego samego projektu. Tutaj jednak pojawia się pytanie, kiedy możemy mówić o wydruku masowym. Wszystko zależy tak naprawdę od kilku parametrów – nie tylko ilości drukowanych egzemplarzy, ale przede wszystkim od jego formatu czy ewentualnego uszlachetnienia. Wykorzystanie druku cyfrowego czy offsetowego to zwykła kalkulacja oparta na formacie projektu, czasie jego realizacji i jakości wydruku. Przykładowo: wydruk projektu w formacie A3 w nakładzie 200 szt. na papierze kredowym będzie tańszy w przypadku offsetu. Z drugiej strony karty w formacie DL i nakładzie 1000 szt. opłaca się wydrukować cyfrowo. Jak widać, w przypadku wydruku cyfrowego i offsetowego, nakład jest pojęciem względnym. Patrząc jednak na kwestię kosztów z drugiej strony, jeśli planujesz wydruk wysokonakładowy, to właśnie offset będzie najbardziej optymalnym – zarówno jakościowo, jak i cenowo – rozwiązaniem.

 Offset ma najwyższą rozdzielczość wydruku spośród wszystkich możliwych technologii, a jej wartość może wynieść nawet 4800 dpi. Tyle teorii, gdyż w praktyce zalecaną rozdzielczością wydruków jest wartość 300 dpi, która zapewnia odpowiednią ostrość wydruku.

Leave a Comment